Arka Gdynia - Lech Poznań 1:1 (1:0)

 

1:0 Szmatiuk 19 min.

1:1 Lewandowski 76 min.

 

Arka: Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert (69' Płotka), Bednarek - Budziński (85' Sokołowski), Mrowiec, Ława (kpt.), Lubenov (78' Burkhardt) - Sakalijew, Wachowicz

 

Lech: Buric - Kikut, Bosacki (kpt.), Djurdevic, Gancarczyk - Peszko, Injac, Zapotoka (46' Stilic), Wilk (76' Cueto) - Lewandowski, Mikołajczyk (66' Chrapek)

 

Żółte kartki: Budziński, Kowalski (Arka), Lewandowski (Lech)

 

Sędzia: Daniel Stefański

 

Widzów: 8.000

 

Fotogaleria

 

  Relacja live

 

   Konferencja prasowa

         Relacja z trybun

         Skrót meczu

 

 

 

 

 

 

To kolejny mecz, po którym kibice Arki wychodzili ze stadionu z ogromnym uczuciem niedosytu, a każdy rozpamiętywał głównie świetną sytuację Sakalijewa przy stanie 1:0. Szansa na pokonanie będącego w dołku Lecha była ogromna, niestety naszym piłkarzom zabrakło szczęścia i umiejętności w kluczowych momentach.

Arka od początku imponowała tego dnia wolą walki i olbrzymią ambicją. Dla każdego z naszych piłkarzy nie było straconych piłek, w czym umiejętnie przeszkadzał bardzo słabo tego dnia sędziujący Daniel Stefański, który mylił się, trzeba przyznać, w dwie strony. Pierwsze minuty na boisku odzwierciedały atmosferę na trybunach. Było sennie i nudno. Dopiero po kwadranie obie drużyny zaczęły stwarzać sobie groźne sytuacje, a Arka wykorzystała już pierwszą z nich. Trener Dariusz Pasieka postawił tego dnia na zagrywanie "odchodzących" od bramki piłek z rzutów rożnych i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Tego typu dośrodkowanie Marcina Budzińskiego doskonale wykorzystał Maciej Szmatiuk i nowy golkiper numer 1 Lecha - Jasmin Burić musiał wyciągać piłkę z siatki. Drugą widoczną zmianą były częste strzały z dystansu, lecz mimo częstych prób wynik do przerwy pozostał niezmieniony. Przyznać trzeba, że Lech miał dwie świetne szanse jeszcze przed zmianą stron na wyrównanie, ale w decydujących momentach napastnicy Kolejorza byli bardzo nieskuteczni.

Drugie 45 minut przyniosło obfite opady i najlepsze trzy kwadranse futbolu przy Olimpijskiej w tym sezonie. Arkowcy, słusznie wychodząc z założenia, że najlepszą obroną jest atak, nie przestali prowadzić gry, która była toczona w wyjątkowo szybkim tempie. Pomagał w tym deszcz, bo piłka zagrywana po śliskiej murawie dostawała często przyspieszenia, a sami piłkarze wykorzystali te warunki do wykonania wielu efektowych wślizgów. Jeden z nich, Łukasza Kowalskiego, mógł być kluczowy dla losów spotkania. Był już doliczony czas gry, gdy prawy obrońca Arki odzyskał w ten sposób straconą przez Sokołowskiego piłkę i posłał ją w kierunku dalszego słupka bramki. Niestety, wykonana w ostatniej chwili interwencja jednego z obrońców, do spółki z kapitalną bramką zdobytą kwadrans wcześniej przez Roberta Lewandowskiego, uratowała punkt dla Kolejorza. Sytuacji w drugiej połowie było zbyt wiele, by je wszystkie wymienić, ale za kluczowy moment można uznać doskonałą akcję Wachowicz-Sakalijew, gdy Bułgar po kapitalnym prostopadłym podaniu Marcina mógł zrobić wszystko, a uderzył lekko prosto w Buricia. Lech odpowiedział trzema stuprocentowymi sytuacjami z gatunku "sam na sam", na szczęście swój wielki dzień miał Andrzej Bledzewski, który bronił w najważniejszych momentach wręcz perfekcyjnie.

 

mazzano